poniedziałek, 16 lutego 2015

"Nigdy nie mów nigdy"

2 komentarze:
Tytuł: Nigdy nie mów nigdy
Para:  Fedemila
Gatunek: Romans
Ograniczenia wiekowe: 18+



Ludmiła siedziała na kanapie w pokoju dziennym. Znudzona, przeglądała strony swojego ulubionego magazynu - „Vouga”.
Dwudziestolatka, wiecznie niezadowolona. O twarzy bez wyrazu i chłonnych zemsty oczach. Z kaskadą jasnych loków i idealną cerą. Bogata i kapryśna. Witamy w świecie panny Ferro.
Nagle cały dom wypełnił pisk.
Blondynka, zrezygnowana, znudzona, przewróciła wymownie oczami.
- Amber, uspokój się! - warknęła do młodszej siostry.
Rudowłosa dziewczyna w wieku około piętnastu lat, z wielkimi zielonymi oczami i pogodną buzią zbiegła ze schodów i zaczęła skakać radośnie wokół pokoju.
- Ludmi! Ludmi! - krzyczała. - Wygrałaaaaam!
- To super – rzuciła Lud od niechcenia i przerzuciła kolejną stronę czasopisma.
- Nie cieszysz się? Jedziemy razem na koncert Federico! - zapiszczała.
- Ja nigdzie z tobą nie jadę. Ten twój Federico, to, mogę się założyć, tandetna podróba Biebera. Błagam ,no. Widziałaś te jego grzywkę? - prychnęła.
- No właśnie widziałam! Jest ślicznaaaa! On jest śliczny! Kocham go!- znów zaczęła piszczeć i skakać, podniecona myślą, że wygrała dwa bilety w pierwszym rzędzie, na koncert swojego idola.
Owszem, mogła zabrać ze sobą jedną z przyjaciółek, których miała mnóstwo, ale wolała siostrę. Była, mimo swojego podłego sposobu bycia, kimś, w kim ona znajdowała oparcie, kiedy naprawdę tego potrzebowała. Poza tym już od jakiegoś czasu pragnęła pokazać Ludmile, jak bardzo doskonały jest Federico.
Blondyna pokiwała głową z dezaprobatą. Ale uśmiechnęła się. Wbrew pozorom Amanda znaczyła dla niej bardzo dużo, widok dziewczynki w stanie euforii był dla niej jak miód na serce. Była dla niej oczkiem w głowie. Tylko ją tak naprawdę kochała. Od śmierci ich rodziców w wypadku, rok temu, miały tylko siebie.
Odłożyła gazetę i skierowała się w stronę kuchni, by przyrządzić kolację.
•••
Lud weszła do pokoju młodszej siostry. Postawiła talerz z jedzeniem na biurku i rozejrzała się. Ściany pokrywały jego zdjęcia i plakaty. Na półce stała jego podobizna. Kliknęła w myszkę od laptopa. On na tapecie. Westchnęła zrezygnowana.
- Wygrałaś. Zabiorę cię na ten koncert – powiedziała do dziewczynki wchodzącej do pokoju.
Przecież nie mogła odebrać jej szansy na spotkanie ulubieńca.
•••
Siedziały w pierwszym rzędzie. Ludmiła zapatrzona w ekran swojej komórki, w ogóle nie zwracała uwagi na to, co dzieje się wkoło.
Federico wyszedł na scenę. Światła zaczęły migać, a z głośników ryknęła melodia. Po chwili zaczął śpiewać.
Io per te muoio d'amore
Riscatta il mio cuore
Tu vieni con me
E allora
...

Przeleciał wzrokiem po szalejącym tłumie i zatrzymał się na niej.

Esta noche pensé
En pasarte a buscar
Que estés lista a las diez
Invitarte a cenar

Wydała mu się wyjątkowa.
A esos sitios que nunca te llevo
Y a la luz de la luna
Confesarte un deseo
Y a la orilla del mar

Inna niż wszystkie.
Diré frases de amor
Iremos a bailar
Muy juntitos los dos
Y a la hora en que

Coś w niej było, co sprawiało, że nie mógł przestać na nią patrzeć.
Las princesas se enamoran
Dejarás el salón
Por quedarnos a solas
- Siostruś, on śpiewa dla ciebie! - szepnęła Amanda.
Ogarnij się... - udała, że wcale ją to nie obchodzi i dalej przeglądała strony internetowe w telefonie.
Kiedy po mniej więcej godzinie muzyka ucichła, ona ciągle siedziała na krześle i dłubała coś w swoim iphonie.
- Ej – warknęła do kogoś, kto stanął przed nią – zasłaniasz światło!
Mimo to, ten ktoś nie ruszył się z miejsca. Blondynka uniosła głowę i spojrzała gniewnie na Federico.
- Gdyby nie to, że moja siostra cię kocha, byłbyś jedną nogą w grobie – mruknęła.
- Spokojnie. Tylko nie gryź – zaśmiał się. - To jeśli twoja siostra rak mnie lubi, to może chcecie przejść się ze mną za kulisy? - zapytał.
- Coś kręcisz... zrobię to tylko dla Amy – syknęła. Wstała, pociągnęła siostrę ze rękę i ruszyła za piosenkarzem.
Argentynka stała, oparta o komodę, cały czas gapiąc się w telefon, podczas gdy jej młodsza siostra i jej idol rozmawiali beztrosko.
- A panna 'uzależniona od komórki' ? - zaśmiał się gorzko.
- Wal się – bąknęła.
Chwile potem rudowłosa wyszła z pomieszczenia, znikając w garderobie.
-No to może chociaż zdradzisz jak masz na imię? - podszedł do niej na niebezpiecznie bliską odległość.
- Spadaj – odwróciła wzrok.
- Hm... oryginalne – kąciki jego ust uniosły się.
- Myślisz, że jesteś zabawy? Bo jeśli tak, to się mylisz. I pewnie sądzisz, że jeśli jesteś 'supergwiazdą' to wszystko ci wolo. Ale tak nie jest. Jesteś tylko człowiekiem. Nic nadzwyczajnego.
- I tu się z tobą zgodzę – dotknął jej ramienia, delikatnie, opuszkami, a ją – sama nie wiedziała czemu – przeszedł przyjemny dreszczyk. - Jestem jak każdy inny. I może właśnie dlatego zgodzisz się spędzić ze mną jeden dzień ?
- Z T-tobą d-dzień? - zająknęła się. - N- nie wiem.
Wcisnął jej do ręki mały papierek.
- Zadzwoń, jeśli się zdecydujesz... będę czekał – mruknął zalotnie i oddalił się.
•••
Co jest ze mną nie tak? Dlaczego serce kołacze mi się w piersi, a krew pulsuje w żyłach? Czemu to się dzieje, kiedy myślę o Federico? To chore. Przecież on nic, kompletnie nic dla mnie nie znaczy. Jest gwiazdą. No i? Nie lubię go! Tak mi się wydaje... chyba... chyba go nie lubię...
Okłamywała samą siebie i dobrze o tym wiedziała.
W końcu do niego zadzwoniła. Dłonie jej się trzęsły, a serce waliło jak młot.
- Halo? - odezwał się głos po drugiej stronie linii.
- Federico? Tu Ludmiła – powiedziała niepewnie.
- Och, Ludmi. Cieszę się, że się zdecydowałaś. To co? Mógłbym się z tobą jutro spotkać?
- Właściwie, to... to tak – zaczęła nerwowo skubać paznokcie. Podała mu swój adres i kiedy się rozłączyła, opadła na łózko.
Dochodziło to do niej pomału. Wolno. Małymi falami. Umówiła się na randkę z Federico! Czuła się jak główna bohaterka, tego hitowego filmu, który niegdyś oglądała - „Randka z gwiazdą”.
Po momencie zerwała się na równe nogi. Nie znała godziny, w której on po nią zawita, dlatego musiała sobie przygotować wszystko teraz.
Wpadła do dużej garderoby i zaczęła przewracać wszystko do góry nogami. Dopiero po upływie kilku minut uświadomiła sobie, co się z nią dzieje. Zakochała się. Co gorsza, zakochała się w Federico. Usiadła na kupce rozwalonych sukienek, a łzy same wypływały spod jej powiek.
Amanda zaniepokoiła dźwiękami dochodzącymi z pomieszczenia, w którym znajdowała się jej prawna opiekunka.
- Luśka, co się dzieje? - zapytała, przykucając przy niej.
- Zakochałam się – wyznała całkiem szczerze i nawet zdziwiło ją to, jak wielką ulgę dało wypowiedzenie tych słów.
- Ustalmy coś... Ja nie jestem już dzieckiem i wiem co chodzi po twojej główce. Idź jutro z Federico i baw się dobrze... Oj, nie patrz tak na mnie! Taaak, podsłuchiwałam... - zaśmiała się cicho i wyszła.
•••
Była gotowa na dziewiątą. Szykowała się długo, bo aż trzy godziny. No i po co?
Przyjechał po nią przed dziesiątą. Zaprosił do długiej, czarnej limuzyny z przyciemnianymi szybami. Obdarzyła go uśmiechem. Szczerym, promiennym.
Usiadła wygodnie, oparła się i założyła nogę na nogę. Patrzył na nią. Podobała mu się. Widział w niej coś innego. Przysiadł koło niej. Nie mógł oczu oderwać, ale ona o tym nie wiedziała, bo patrzyła na krajobraz przemijający za oknem.
- Gdzie właściwie jedziemy? - zapytała cicho, nie odrywając wzroku od szyby.
- Do mojego domu – uśmiechnął się. - Tylko tam możemy mieć spokój.
Pokiwała głową ze zrozumieniem. No tak, przecież on jest gwiazdą, o której piszą we wszystkich brukowcach i szmatławych magazynach. W TV i radiu też ciągle o nim nadają. Dopiero teraz przyszło jej do głowy, że to musi być bardzo męczące.
Wysiedli z pojazdu. Odwróciła się w stronę czegoś, co on nazwał 'domem'. Szczęka jej opadła, kiedy zobaczyła wielką willę. Bez dwóch zdań miała powierzchnię liczoną w kilometrach kwadratowych. Dwupiętrowa, całkowicie oszklona od lewej strony. Szkło jednak było takie, że z zewnątrz nie można było nic dostrzec.
Cały dzień spędzili bardzo miło. Zaczęli tym, że razem, w sali kinowej obejrzeli Film. Potem ona znalazła w kuchni coś, z czego ugotowała posiłek, który potem zjedli na tarasie. Nie obyło się bez maleńkiej bitwy na jedzenie. Musiał dać jej ubrania na zmianę. Swoje ubrania. Dostała luźny, na nią za duży, oczywiście, T-shirt. Dżinsy przetrwały wojnę, więc obyło się bez zmiany ich. Poszła do łazienki, by umyć włosy i przebrać się. Stanęła przed lustrem i spojrzała po sobie krytycznym wzrokiem. Zawiązała supeł na dole podkoszulka.
- Hm... no, no, Lu – mruknęła do siebie, patrząc na swoje odbicie w lustrze. - Wyglądasz całkiem słodko...i seksownie. W skali od jednego do dziesięciu... daję ci dziewięć i pół.
Posłała całusa swojemu odbiciu po czym wyszła z toalety. Włosy zaczesała do tyłu, bo cały czas były mokre. Zeszła do salonu, gdzie czekał na nią Federico.
- Mam pomysł – powiedział, poklepując miejsce na kanapie, obok siebie, w zachęcającym geście. - Zagrajmy w ''prawda czy wyzwanie''... tylko bez wyzwań.
- Ołkej, ale tylko jeśli pozwolisz mi zacząć – usiadła na wskazanym miejscu. Wzruszył ramionami na znak, że to mu obojętne. - No więc... ile dziewczyn było tu przede mną?
- Ani jedna. Ile masz lat?
- Dwadzieścia. Czemu mnie tu zaprosiłeś?
- Bo jesteś... inna. Masz chłopaka?
- Nieee. Co masz na myśli, mówiąc 'inna' ?
- Każda z dziewczyn, które poznałem do tej pory, miała mnie za gwiazdę i lepiła się do mnie jak mucha do smoły. A ty widzisz we mnie normalnego człowieka. Co sądzisz o mojej muzyce?
- Po pierwsze. Muzyka nie jest twoja. Muzyka jest wszystkich. Tak? A tak w ogóle to, ja nie słucham twoich utworów.
Zarumieniła się, czując na sobie jego spojrzenie. Spuściła wzrok na podłogę. Ciągle nie była pewna. Czy on czuł do niej to samo? W końcu zebrała się na odwagę.
- Wierzysz miłość od pierwszego wejrzenia?
- Muszę w nią wierzyć, skoro ją przeżyłem.
Milczał. A nawet gdyby mówił, ona nie słuchałaby. Za bardzo zajęła się uspokajaniem serca, które waliło jak oszalałe.
Czy na pewno mówił o niej?
Uniósł jej podbródek, delikatnie by spojrzeć w oczy.
Mówił o niej.
Czuła jego ciepły, równomierny oddech na swojej twarzy.
- A ty? Ty wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
- T-t-tak – wydusiła z siebie.
Ich usta dzieliły milimetry, kiedy zadzwonił domofon. Speszona, oddaliła się od niego.
- Zaraz wrócę – oświadczył i zniknął za ścianą.
Po kilku minutach wrócił z tacą, na niej stało wino i dwa kieliszki.
- Może masz ochotę? - zaproponował stawiając wszystko na szklanym stoliku.
- Jeśli słodkie i czerwone, to owszem – przyznała.
- Jakimś dziwnym trafem podejrzewałem, że możesz preferować właśnie takie.
Pili dużo i zachłannie. Śmiali się ze wszystkiego i niczego. Po prostu się upili. Ale nic nie trwa wiecznie. Wino w końcu się skończyło.
- Któraa goodzina? - zapytała chwiejąc się na własnych nogach. Potknęła się i upadła prosto na jego kolana. - O jeeej – zaśmiała się.
Po upływie kilku sekund, spoważniała. Patrzyła w jego tęczówki i mimo stanu otępienia, czuła, że mogłaby się w nich utopić. Zacisnęła pięści na jego koszulce i zaczęła całować. Odwzajemnił pocałunek, łapiąc ją w talii i przyciągając do siebie. Instynktownie wplótł dłonie w jej włosy. Całowali się długo, z pasją i namiętnością.
Zabrała się za rozpinanie guzików w jego górnej części garderoby. Nie pozostał jej dłużny i z nietypowa dla siebie brutalnością zdarł z niej podkoszulek. Wziął ją na ręce i cały czas składając pocałunki na jej malinowych ustach, przeniósł do sypialni. Ułożył dziewczynę na dużym łóżku. Dłonie przesuwał od dolnej granicy stanika w dół, a kiedy w dalszej drodze przeszkodziły mu jej spodnie... zwyczajnie się ich pozbył. Ale sama blondynka też nie próżnowała. Zabrała się za rozpinanie paska, który podtrzymywał dżinsy Federico. W końcu usłyszała satysfakcjonujący dźwięk, bo upadły na podłogę.
Włoch pochylił się nad nią. Pocałował raz jeszcze i zsunął usta niżej. Delikatnie muskał wargami szyję Ludmiły. Po pewnym czasie, w którym ona wzdychała cicho z przejęcia, przeniósł się na obojczyki. Na początek ucałował każdy, z osobna, po czym lekko przygryzł skórę na nich. Dłonie chłopaka spoczęły na zapięciu stanika, które swoją drogą szybko ustąpiło, a sam element bielizn wylądował gdzieś daleko. Przejechał językiem po mostku, a ręką pieścił jedną z piersi blondynki. Jęknęła i palcem wskazującym przejechała po kręgosłupie kochanka, tak, że ten wyprostował się jak struna. Sama uniosła się do pozycji siedzącej. Pchnęła go tak, że wyłożył się na poduszkach.
- Nie myśl sobie, że ja tu tylko będę tak leżeć – przycisnęła go dłonią tak, że nie mógł wstać. Oczy dziewczyny zaświeciły się.
- Aww, kiciu – szepnął do jej ucha po czym przygryzł jego płatek. - Pozwól mistrzowi działać – złapał ją w biodrach i odwrócił.
Pokiwała głową, ale nie protestowała. Nie chciała mu się sprzeciwiać, a poza tym, musiała przyznać, że tak było jej dobrze.
Powrócił do swojej 'mokrej wędrówki' przemierzając tą część brzucha, pod żebrami. Cały czas brnął w dół. Kiedy ustami dotknął brzegu koronkowych majtek Lud, zostawił je w spokoju, na co ona jęknęła zawiedziona. Rozchylił uda partnerki, pieścił je od wewnętrznej strony. Składał na nich długie pocałunki. Długie i mocne.
Skończył. Otarł buzię wierzchem dłoni.
- O. Mój. Boże. To było... nieziemskie – wydusiła, wyrzucając biodra w górę.
- Poczekaj, najlepsze na koniec – wyszeptał gładząc policzek Ludmi palcem.
Zagryzła wargi, podniecona. Wiedziała co teraz nastąpi. Ale on zwlekał.
- Cholera jasna! - alkohol sprawiał, że czuła się jeszcze bardziej nakręcona. - Chce tego teraz! Już! Błagam, Federico! Błagam!
Jednym ruchem zdarł z niej ostatni element garderoby. Sam również pozbył się bokserek.
Jej oczy powiększyły się maksymalnie.
- Coś nie tak? - zapytał, choć dobrze wiedział.
- Nie... tylko, że... ghm... - umilkła, bo nie umiała dobrać słów.
Jeszcze nigdy nie widziała by któryś chłopak miał tyle ciała. Pocałował ją, a po chwili wstąpił w dziewczynę. Gdyby nie jego usta na jej, pewnie krzyknęłaby. Zacisnęła dłonie a jego żebrach. Zastygli w bezruchu. Nic poza wargami i językiem nie pracowało. Po chwili, kiedy jej mięśnie rozluźniły się, zagłębiał się w dziewczynie i lekko ruszał biodrami. Jęczała, wzdychała i pokwikiwała, co jednak było naturalnym odruchem. Zawisła na jego szyi. Dyszała ciężko. Zaplotła nogi na jego plecach. Oderwał swoją twarz od twarzy Ludmiły. Oblizała usta i zagryzła wargi. Dzikość malowała się w oczach Federa.
- Prawdziwa zabawa dopiero się zaczyna, landryneczko – wysapał.
•••
Obudziła się wcześnie rano. Na początku w ogóle nie pamiętała, gdzie jest. Cholernie bolała ją głowa. Miała kaca. Odwróciła się i zamarła. Obok leżał Pasquarelli. Wszystko powracało falami. Wydarzenia z poprzedniego wieczoru omotały ją. Podskoczyła jak oparzona. Znalazła wszystkie swoje ubrania, poza bluzką. Ubrała się. Bała się wyjść. Poprzedniego wieczoru, Fede mówił, że ma służbę, której na czas jej wizyty dał dzień wolny. Przycisnęła do siebie poduszkę i zakradła się do łazienki, gdzie zostawiła swoją bluzkę. Znalazła ją i naciągnęła na siebie. Wypadła z willi i jak strzała pognała przed siebie. Wczoraj nie jechali długo, więc nie mogła być daleko. Dotarło do niej, jakie głupstwo zrobiła, a łzy same ciekły. I nawet się nie spostrzegła, a stała po drzwiami wejściowymi swojego domu. Drżącą ręką przekręciła zamek w drzwiach. Trzasnęła nimi i wbiegła do swojego pokoju. Cała aż zanosiła się od płaczu. Leżała tak, użalając się nad sobą, do puki nie usnęła.
Ocknęła się, kiedy zadzwonił telefon.
- Halo? - zapytała wpółprzytomna.
- Ludmiła? Co się stało? Czemu uciekłaś? - po drugiej stronie linii padała setka pytań.
- Stop. Federico, skończ. Nic nie rozumiesz? My jesteśmy z dwóch różnych światów. Ty sobie wyobrażasz co by się stało, gdyby ludzie się o nas dowiedzieli? Nie możemy się spotykać. Usuń mój numer z kontaktów. Żegnaj... - już miała się rozłączać, gdy on ją zatrzymał.
- Poczekaj. Proszę. Ja... daj mi cię zobaczyć jeszcze raz. Przyjdź na mój następny koncert. Na pożegnanie. Błagam.
- Ale nie mam biletu i...
- Sprawdź w skrzynce na listy. To... będziesz?
- Pomyślę – westchnęła i rzuciła komórką o ścianę. Ta odbiła się od niej i wylądowała na podłodze.
Ludmiła wyszła i skierowała się w stronę kuchni, by przyrządzić śniadanie, jednak tak bardzo była ciekawa, że musiał sprawdzić pocztę. Znalazła tam tylko jedną kopertę. Bez znaczka i adresu. Otworzyła ją. W środku znajdowała się wejściówka na koncert. Wcisnęła ją do tylnej kieszeni spodni. Występ był dzisiaj. Po długim namyśle postanowiła, że wybierze się zobaczyć go po raz ostatni.
•••
Jego głos znów rozbrzmiewał z głośników. Siedziała na samym środku pierwszego rzędu. Patrzyła jak tańczy. Patrzyła na jego zwinne ruchy. Patrzyła na niego. Takiego, jakim go pokochała.
Io per te muoio d'amore
Riscatta il mio cuore
Tu vieni con me
E allora
Patrzył na nią.
Esta noche pensé
En pasarte a buscar
Que estés lista a las diez
Invitarte a cenar
Zeskoczył ze sceny.

A esos sitios que nunca te llevo
Y a la luz de la luna
Confesarte un deseo
Y a la orilla del mar
Podszedł do dziewczyny.
Diré frases de amor
Iremos a bailar
Muy juntitos los dos
Y a la hora en que
Wyciągnął dłoń w jej kierunku.
Las princesas se enamoran
Dejarás el salón
Por quedarnos a solas
Zaprosił na scenę. Na początku nie chciała, ale w końcu uległa. Patrzyła w jego oczy i znów poczuła, że tonie.
Tłumy fanów szalały. Ale ją to wcale nie obchodziła.
Skończyła grać melodia, a on umilkł. Mimo to cały czas kurczowo się jej trzymał, w obawie, że znów ją straci.
Objął Lud w talii i przyciągnął do siebie. Złożył na jej ustach pocałunek pełen miłości. Widziały to tysiące.
Już nie było czego ukrawać i czego się obawiać. Już wszyscy wiedzieli.


A ona mogła być szczęśliwa ze swoim księciem z bajki. 
 ~
Hyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyym.
A więc przedstawiam Wam mój OS o Fedemili.
Nie mam zdanie na jego temat. Nawet może być...
A Wy co sądzicie? :)
Buziaki mi amagas ♥