poniedziałek, 30 marca 2015

"Przeszłość stała się jutrem"

2 komentarze:

Tytuł: Przeszłość stała się jutrem
Para: Diecesca no, powiedzmy
Rodzaj: List



Kochany Diego! 
Gdy czytasz ten list, ja już nie żyję. Piękny wstęp... Czuj się zaproszony na mój pogrzeb. Cóż za ironia. 
Pamiętasz jak to było, kiedy się poznaliśmy? Właśnie... To było  tak niesamowicie dawno.
Oboje byliśmy młodzi i wydawało nam się, że to, co nas łączy, jest równocześnie tym, co nas dzieli. Szklana przeszkoda do szczęścia. Naszego. Wspólnego. Szczęścia, którego tak naprawdę nie udało nam się zaznać.
Wyobraź sobie, że choć bardzo się starałam, nigdy nie udało mi się wyrzucić z głowy wspomnień. Tak niezwykle pięknych, tych bajkowych.  
Nie da się zapomnieć słów, które szeptałeś mi wprost do ucha, unosząc delikatnie moje kruczoczarne kosmyki włosów. 
Myślisz, że mogłabym puścić w niepamięć to, co razem przeżyliśmy?
I do końca ślepo wierzyłam, że wszystko może wrócić. 
Niestety, rzeczywistość okazała się inna. Zauważyłeś, że ona nigdy nie jest taką, jaką chcemy ją widzieć? 
Przez jedną, małą sprzeczkę, straciliśmy siebie nawzajem. Auuuć. 
I niby każde z nas ułożyło sobie jakoś to życie. Może jesteś szczęśliwy u boku Violi. Zawsze miała, to, co chciała. 
Och, nie, wybacz, nie chciałam być wredna. Mi z Leonem też jest dobrze. Ehm, było. Przypominam, że nie żyję. 
Wiem, że byłeś świadomy swojej miłości do mnie. Zawsze dużo dla Ciebie znaczyłam. Jednak zapewniam Cię, że nie więcej niż Ty dla mnie. Więc możliwym jest, że usłyszysz mnie w swojej piosence, którą gra Twoje serce. Ponieważ oboje jesteśmy i pozostaniemy na zawsze cząstką siebie. 
Wiesz, że do końca mojego marnego życia, to znaczy, do teraz, nie przestałam myśleć, że kiedyś zapukasz do moich drzwi? Bo, kurde, naprawdę Cię kocham, Diego, idioto. 
Przepraszam, że byłam tak dumna i nie odważyłam się przeprosić wcześniej. W tym całym wirze zapomniałam już wtedy, jak bardzo mogą ranić słowa. 
Wybacz mi, proszę. Wiem, późno. Zbyt późno. No cóż, nie umiem cofnąć czasu, więc mam tylko maleńką prośbę. Gdy pochylisz się nad moją trumną i spostrzeżesz, że włosy przyprószyła siwizna, uśmiechnij się na wspomnienie dawnych lat. 
Może jeszcze kiedyś się spotkamy. 
Twoja na zawsze.
Francesca. 
 ~
Ojeju, jakie krótki :<
Ale nawet chyba może być.
Nie wiem... podoba Wam się?
Piszcie perełki ♥
Kocham Was <3 

niedziela, 29 marca 2015

"The sky full of stars"

2 komentarze:


Tytuł: "The sky full of stars"
Para: Leonetta (Leon + Violetta)
Grupa wiekowa: T

Od autorki: Znowu miniaturka, co za idiotka ze mnie ;-;  Na razie nie mam nic lepszego, więc dodaję to. Następnym razem postaram się napisać coś dłuższego ^^ 
Kolejną parą powinna być Marcesca, yay ♥ 
Kiedyś planuję też opublikować One Shot o Fedesce/Jortini/Ruchi/Falbie/Ludmaxi. (Z moich planów zwykle nic nie wychodzi, ale tym razem się postaram bardziej, niż normalnie :3 )


Spojrzała w górę. Ujrzała niebo usiane milionem gwiazd. Jedna, świecąca najjaśniej, przykuła jej uwagę. Postanowiła, że nazwie ją Leon i za każdym razem, gdy uniesie wzrok nocą, przypomni sobie o wszystkich chwilach, jakie razem przeżyli.
Opadła na ziemię, nie przejmując się tym, że pobrudzi nową sukienkę, i pozwoliła, by łzy spłynęły jej po policzkach. Nie musiała udawać, że czuje się dobrze. Nie chciała. Pragnęła w końcu zrzucić maskę, która przez cały czas zakrywała jej prawdziwe emocje.
Była silna przy nim, to wystarczy. Teraz nieważni są ludzie patrzący na nią, jak na wariatkę, spuchnięte oczy, rozmazany makijaż. Nic się nie liczy, gdy straciła swojego ukochanego.
Dlaczego pozwoliłaś mu odejść, skoro teraz masz zamiar cierpieć?
Zrobiła to dla jego szczęścia? Aby mógł spełniać swoje marzenia? Na tym właśnie polega miłość, prawda? Na wyrzeczeniach.
Zakochanie się w kimś jest gorsze od śmierci. Sprawia, że jesteśmy w stanie zrobić wszystko dla tej jedynej osoby. Stawiamy jej radość ponad naszą.
To wręcz idiotyczne, jak ważny może być dla nas drugi człowiek.
Przetarła oczy dłonią i wstała z pozycji siedzącej. Nie chciała dłużej znajdować się na lotnisku i łudzić, że z niewiadomych przyczyn samolot, którym leciał Leon zawróci, jednocześnie sprawiając jej największą radość.
Ruszyła w stronę samochodu. Łzy najwidoczniej nie chciały się kończyć, ponieważ ciągle wypływały z oczu. Postanowiła, że musi się do nich przyzwyczaić. Przez kilka następnych miesięcy tygodni będą jej najlepszymi przyjaciółkami. Nie opuszczą jej nawet na krótką chwilę.
Weszła do pojazdu i z całej siły uderzyła w kierownicę. Chciała dać upust emocjom. Musiała się na czymś wyżyć, inaczej zwariowałaby.
- Dlaczego mnie zostawiłeś, idioto?! – krzyknęła, prawie wyrywając sobie płuca.
Wiedziała, że jej nie usłyszy.
Zdawała sobie sprawę z tego, że sama pozwoliła mu odejść.
Ale to nie oznacza, że strata nie będzie boleć.
Stanęła przed drzwiami domu swojego chłopaka i zapukała kilkakrotnie. Nie musiała długo czekać, aż go zobaczy. Tuż po uchyleniu wrót, rzuciła mu się na szyję.
- Czasami wydaje mi się, że chcesz mnie udusić – zaśmiał się.
- Nigdy nie zrobiłabym tego osobie, którą kocham – delikatnie się od niego odsunęła i uniosła kąciki ust.
Bez zbędnych słów, udali się na górę, do pokoju młodego mężczyzny.
- Dlaczego chciałeś, żebym przyszła? – spytała, siadając na rogu łóżka. – Stało się coś złego?
- Wręcz przeciwnie – na jego twarz wstąpił promienisty uśmiech. – Mam szansę na rozwijanie swojej kariery. Jeden z producentów zobaczył mój występ i chce zorganizować mi własną trasę koncertową – mówił z wyraźnym podekscytowaniem.
Dziewczyna w pierwszej chwili ucieszyła się tak samo, jak chłopak. Jednak potem zrozumiała, z czym to się wiąże. Jeśli on wyjedzie, ich związek straci sens. Wszystko, na co tak długo razem pracowali, rozpadnie się w jednej chwili, pozostawiając po sobie pustkę w sercu.
- To cudownie – wymusiła uśmiech.
Mimo wszystko, nie mogła zrujnować jego marzeń. Wiedziała, jak Leonowi zależało na tym, aby ludzie poznali jego twórczość. W końcu nadarzyła się okazja. Nie pozwoli mu jej zmarnować.
- Nie wyglądasz na przekonaną – posmutniał. – Jeśli chcesz, żebym został, powiedz. Zrobię dla ciebie wszystko – ujął jej twarz w dłonie, zmuszając, by spojrzała mu w oczy.
Znał ją lepiej, niż ktokolwiek inny, przecież byli razem przez całe trzy lata. Mimo to nie udało mu się wykryć fałszu wymalowanego na twarzy brunetki. Lub najzwyczajniej nie chciał tego zobaczyć.
~*~

Następnego ranka z trudem zwlekła się z łóżka. Najchętniej zostałaby pod kołdrą całe życie i wypłakała sobie oczy. Niestety, musiała iść do szkoły.
Wcześniej uczęszczała do niej z radością. Każdego dnia wręcz biegła, by jak najszybciej się tam znaleźć. Ale teraz wszystko się zmieniło.
Wystarczy, by zabrakło jednej osoby w naszym życiu, a od razu wszystko traci sens.
Weszła do kuchni, włączyła telewizor i zaczęła szykować sobie śniadanie. Jeszcze wczoraj robili to razem.
W pewnej chwili z głośników telewizora wypłynęły dwa, jakże okrutne zdania.
„Wczorajszy samolot z Buenos Aires do Nowego Jorku rozbił się. Nikt nie przeżył.”
Naczynie znajdujące się w jej dłoni wypadło na podłogę i roztrzaskało się z hukiem. Tak, jak jej serce.
Opadła na ziemię, a całe jej ciało przeszły dreszcze.
Nawet nie zauważyła, kiedy poraniła ręce odłamkami szkła. Ból fizyczny w tej chwili nie mógł równać się z psychicznym.
Nie potrafiła uwierzyć w to, że go straciła. Już na zawsze.
Pomyśleć, że wczoraj była tak głupia i rozpaczała przez to, że nie zobaczy go przez zaledwie rok.
Dwanaście miesięcy nie może równać się z cholerną wiecznością.
Po kilku, najgorszych w jej życiu, minutach, krew i łzy, spływające ciurkiem po jej twarzy, wymieszały się, tworząc wokół niej kałużę.
- Jeśli wziąłeś jego, na co czekasz?! – krzyknęła, kierując wzrok w górę. – Zabierz też mnie.
O dziwo, płacz pozwolił wypowiedzieć jej te, pełne nienawiści, słowa.
W pewnej chwili poczuła, jak kręci jej się w głowie. Oczy mimowolnie się zamknęły, a dziewczyna straciła przytomność.
Niedługo się zobaczymy.

~*~

Otworzyła powoli oczy. W pierwszej chwili nie mogła przyzwyczaić się do jasności, panującej w pomieszczeniu.
- Obudziła się! – nagle do jej uszu dobiegł donośny krzyk.
Momentalnie rozszerzyła powieki i spojrzała z przerażeniem na osobę, która prawie doprowadziła ją do zawału.
- F-Francesca? – z trudem wydusiła słowa.
- Nic nie mów – dziewczyna przyłożyła jej palec do ust. – Jesteś zbyt słaba. Straciłaś dużo krwi, musisz się oszczędzać – delikatnie się uśmiechnęła.
Dopiero teraz przypomniały jej się ostatnie wydarzenia.
Wypadek.
Strata.
Rozpacz.
Poczuła, jak łzy ponownie zbierają się pod jej powiekami.
Serce Violetty podzieliło się na jeszcze mniejsze kawałeczki, które rozprzestrzeniły się po całym jej ciele, powodując trudny do zniesienia ból.
Wtedy do pokoju wszedł on. Z tym samym blaskiem w oczach, identycznym uśmiechem oraz, jak zwykle, idealnie ułożonymi włosami.
Castillo otworzyła szeroko oczy. Nie mogła uwierzyć, że jej ukochany przed nią stoi.
Znalazła się w niebie?
- Ty żyjesz? – z trudem łapała oddech, wydawało jej się, że to najpiękniejszy sen.
- Jak widać – zaśmiał się. – I nie mam zamiaru nigdzie odchodzić.
- Ale… przecież… samolot – nie była w stanie wymówić tych okropnych słów.
- Wysiadłem, gdy wylądował się we Włoszech. Trochę zajęło mi dotarcie, ale już jestem – uniósł kąciki ust.
- Dlaczego to zrobiłeś? – oczy dziewczyny delikatnie się zaszkliły.
Nie sądziła, że Leon będzie w stanie zrezygnować z kariery na rzecz ich związku.
- Zrozumiałem, że nie byłbym w stanie żyć bez ciebie – ujął jej twarz w dłonie. – Dosłownie – zaśmiał się.
Violetta nie czekała ani chwili dłużej. Uniosła się do pozycji siedzącej i owinęła dłonie wokół szyi chłopaka, po czym wpiła się w jego usta. Teraz wiedziała, że będzie mogła robić to codziennie.


poniedziałek, 9 marca 2015

" Fire "

2 komentarze:

Tytuł: Fire
Para: Fedemila
Gatunek: nowela ?
Ograniczenia wiekowe: K



Czy warto kochać? 
Kiedyś myślałam, że nie. 
Teraz jednak jest ze mną inaczej...
Ludmiła, nastoletnia uczennica z prestiżowej szkoły w Buenos Aires - Studia On Beat.  
Na początku potrafiłam przejść obok niego bez cienia emocji. 
Do puki nie zobaczyłam go w ramionach innej.
Starała się być obojętna na wszelkie piękno i brzydotę. 
Widziała tylko siebie w całym wszechświecie.
Nie mogłam śpiewać.
Nie mogłam tańczyć.
Ale pewnego dnia zjawił się chłopak. 
Federico. Włoch z wymiany. 
Był...jest idealny. 
Przystojny i utalentowany.
W jednej chwili jej życie zrobiło obrót o sto osiemdziesiąt stopni. 
Już nie pragnęła sięgnąć ideałów. 
Podziwiałam go.
Oczywiście nikt o tym nie wiedział. 
Nie była przyjacielskim typem człowieka. 
Trzymała dystans. 
Uczniowie mieli ją za zarozumiałą divę. 
Może faktycznie nią była. 
Do czasu...
Potrafiłam zatopić się w jego oczach.
Umiałam stracić przytomność, jednocześnie będąc w pełni świadoma otaczającej mnie rzeczywistości.
Uświadomiła sobie wtedy, że to nie w okół niej kręci się świat.
Potrzebowałam zrozumienia.
Chciała być kochana. 

Ale jak można sprawić by w jeden dzień ludzie zmienili o Tobie zdanie?
Moje serce cały czas rwało się do niego.
A on nie dostrzegał mnie.
Dla niego niczym nie wyróżniała się z tłumu.
Może inni, może Broadway, Leon, Thomas, Maxi... może Braco, Napo, Diego... może.
Może dla nich była niesamowitą gwiazdą, rozświetlającą mrok panujący w kosmosie.
Ale dla niego była nikim. 
Może dla innych, może dla Violi, Cami, Fran... może dla Naty, Leny, Lary... może dla Any, Libi i reszty...
Może dla nich była niezwykłym dźwiękiem, wypełniającym próżnię. 
Ale dla niego zupełnie się nie liczyła.
Czułam, że opadam.
Byłam chora na bezradność.
Postrzegał ją jako rozpieszczoną dziewczynkę, która zawsze dostaje czego chce i nie liczy się z innymi. Miał wrażenie, że jest obojętna na cierpienie i wołanie na pomoc. 
Nie próbował nawet bliżej jej poznać. 
Czuł, że nic ciekawego z tyj znajomości nie wyjdzie.
Czy tak na prawdę się mylił?
Starałam się zabić rosnące w mnie uczucie.
Lecz cy da się stłumić najpiękniejsze dźwięki? 
Dźwięki leśnych dzwoneczków...szumu płynącej wody...szelestu liści drzew...śpiewy ptaków...
Tak samo nie da się przestać kochać. 

Ona kochała. 
Ale on nie. 
Z natury była osobą zawziętą i przebiegłą.
Nie dawała za wygraną. 
Chciała go mieć. 
Łatwo nie odpuszcza.
Liczyłam, że go zdobędę.
Ale on nie jest jak wszyscy.
On nie poleciał na śliczną buźkę i słodkie minki.
Musiała się wysilić.
W układaniu planów była mistrzynią.
Nie tym razem.
Już miałam się poddać.
A gdym powiedziała mu co czuję?
Powiedziała.
Nie uwierzył jej. 
Zakpił. Wyśmiał.

Początki ich znajomości nie były ciekawe. 

I pewnie gdyby nie jeden przypadek...jedno słowo...ciągle by takie były.

To był wietrzny wieczór. Ludmiła siedziała po turecku na łóżku i rozczesywała swoje splątane blond kosmyki. 
Dziewczyna spojrzała za okno i westchnęła ciężko. Zbierało się na deszcz. Drzewa w jej ogrodzie przechylały się pod wpływem mocnych uderzeń powietrza. 
Prąd wysiadł. 
Była sama w wielkiej willi. Położyła się na miękkim dywanie. Poczuła, że kot ociera się o nią. Delikatnie gładziła go po karku.
Była senna, ale za razem nie chciało jej się spać. 
Miała ochotę tańczyć, jednocześnie nie ruszając się z miejsca.
W końcu tak zagłębia się w marzeniach, że usnęła.
Spała snem kamiennym. 
W tym czasie obok jej domu przechodził Federico. 
Walczył z żywiołami. 
Woda i powietrze.
Skądś przywiało i piach. Więc była też ziemia.
Brakowało tylko ognia.

Nie mów hop, do puki nie przeskoczysz.

Zobaczył, że przez uchylone okno, z posesji Ferro wydostają się kłęby dymu. 
Podbiegł szybko do okna. 
Cała kuchnia płonęła.
Wiedział, że Ludmiła jest w domu.
Zdarzyło się szczęście w nieszczęściu, gdyż drzwi wejściowe były otwarte. 
Intuicja kazała mu biec na górę. 
Przeskakiwał po kilka schodków. 
Na końcu korytarza dostrzegł otwarte drzwi. 
Nie myślał. Działał. 
Wpadł do pokoju. 
Na podłodze leżała Ludmiła. Obok niej kot.
Padł na kolana i próbował ją cucić. Na nic jednak poszły wszelkie starania.
Wyczuwał, że płomienie powoli zbliżają się do nich. 
Wziął dziewczynę (i kota) na ręce i zbiegł na dół. Wybiegł na podwórko.
Kot pobiegł gdzieś w krzaki.
Fede ułożył Ludmiłę na mokrym trawniku. 
Nie wiedział co robić. 
Jego telefon był rozładowany, jej pewnie został w domu, a nie bądźmy śmieszni, dobrze wiedział, że nikt go nie usłyszy.
Totalna porażka.

Patrzyła na nią pusto. Zdała mu się taka bezbronna i piękna. 
Nagle zobaczył, że jej powieki delikatnie zaczęły się poruszać. 
Uklęknął obok dziewczyny.
Chwycił jej dłoń. 
Delikatnie nachylił się.
Przytknął swoje usta do jej. Odwzajemniła pocałunek. Oplotła jego szyję swoimi ramionami, on oparł dłonie na talii Ludmiły. Językiem delikatnie rozchylił wargi dziewczyny. Pozwoliła mu na to. Mało. Odpowiedziała tym samym. 
Trwali złączeni przez długi czas. 
Całowali się gorąco i namiętnie. 

Kiedy oderwali się od siebie ona spojrzała na niego oczami pełnymi miłości. 
Położył się obok blondynki i patrzył na nią. Zaczął bawić się jej niesfornymi kosmykami. 
Deszcz powoli przestał podać, słońce wychodziło zza chmur. 
Byli cali przemoczeni i nie mieli do czego wracać. 
On może i miał ale nie chciał rozstawać się z dziewczyną. 
Nie mówili nic. Nie potrzebowali słów. 

W końcu go zdobyłam. 

Szli wolno, chodnikiem, do domu Naty. 
Lud zadzwoniła do drzwi. Otworzyła jej przyjaciółka. Zaprosiła ich do środka, dała ubrania, ciepłe jedzenie.
 Żadne z nich nie chciało rozmawiać, a Natalia jakby to wiedziała, wcale nie pytała. 

Ludmiła nie miała teraz już nic. 
Spłonęło wszystko.
Ale była szczęśliwa. 
Ogień rozpalił miłość w naszych sercach. 

I pomyśleć, że gdyby nie pozostawiła ziemniaków na włączonym gazie ciągle byłaby nikła w oczach Federico. 

Została jej jeszcze miłość. 
Teraz już wiem, że warto kochać. 
Kocham kochać. 

~
Dziwne to.
Nie wiem co myśleć.
A Wam jak się podobało?
Obiecuję, że następna praca będzie o Diecesce!
Bajołki ♥ Koffam ♥