poniedziałek, 9 marca 2015

" Fire "


Tytuł: Fire
Para: Fedemila
Gatunek: nowela ?
Ograniczenia wiekowe: K



Czy warto kochać? 
Kiedyś myślałam, że nie. 
Teraz jednak jest ze mną inaczej...
Ludmiła, nastoletnia uczennica z prestiżowej szkoły w Buenos Aires - Studia On Beat.  
Na początku potrafiłam przejść obok niego bez cienia emocji. 
Do puki nie zobaczyłam go w ramionach innej.
Starała się być obojętna na wszelkie piękno i brzydotę. 
Widziała tylko siebie w całym wszechświecie.
Nie mogłam śpiewać.
Nie mogłam tańczyć.
Ale pewnego dnia zjawił się chłopak. 
Federico. Włoch z wymiany. 
Był...jest idealny. 
Przystojny i utalentowany.
W jednej chwili jej życie zrobiło obrót o sto osiemdziesiąt stopni. 
Już nie pragnęła sięgnąć ideałów. 
Podziwiałam go.
Oczywiście nikt o tym nie wiedział. 
Nie była przyjacielskim typem człowieka. 
Trzymała dystans. 
Uczniowie mieli ją za zarozumiałą divę. 
Może faktycznie nią była. 
Do czasu...
Potrafiłam zatopić się w jego oczach.
Umiałam stracić przytomność, jednocześnie będąc w pełni świadoma otaczającej mnie rzeczywistości.
Uświadomiła sobie wtedy, że to nie w okół niej kręci się świat.
Potrzebowałam zrozumienia.
Chciała być kochana. 

Ale jak można sprawić by w jeden dzień ludzie zmienili o Tobie zdanie?
Moje serce cały czas rwało się do niego.
A on nie dostrzegał mnie.
Dla niego niczym nie wyróżniała się z tłumu.
Może inni, może Broadway, Leon, Thomas, Maxi... może Braco, Napo, Diego... może.
Może dla nich była niesamowitą gwiazdą, rozświetlającą mrok panujący w kosmosie.
Ale dla niego była nikim. 
Może dla innych, może dla Violi, Cami, Fran... może dla Naty, Leny, Lary... może dla Any, Libi i reszty...
Może dla nich była niezwykłym dźwiękiem, wypełniającym próżnię. 
Ale dla niego zupełnie się nie liczyła.
Czułam, że opadam.
Byłam chora na bezradność.
Postrzegał ją jako rozpieszczoną dziewczynkę, która zawsze dostaje czego chce i nie liczy się z innymi. Miał wrażenie, że jest obojętna na cierpienie i wołanie na pomoc. 
Nie próbował nawet bliżej jej poznać. 
Czuł, że nic ciekawego z tyj znajomości nie wyjdzie.
Czy tak na prawdę się mylił?
Starałam się zabić rosnące w mnie uczucie.
Lecz cy da się stłumić najpiękniejsze dźwięki? 
Dźwięki leśnych dzwoneczków...szumu płynącej wody...szelestu liści drzew...śpiewy ptaków...
Tak samo nie da się przestać kochać. 

Ona kochała. 
Ale on nie. 
Z natury była osobą zawziętą i przebiegłą.
Nie dawała za wygraną. 
Chciała go mieć. 
Łatwo nie odpuszcza.
Liczyłam, że go zdobędę.
Ale on nie jest jak wszyscy.
On nie poleciał na śliczną buźkę i słodkie minki.
Musiała się wysilić.
W układaniu planów była mistrzynią.
Nie tym razem.
Już miałam się poddać.
A gdym powiedziała mu co czuję?
Powiedziała.
Nie uwierzył jej. 
Zakpił. Wyśmiał.

Początki ich znajomości nie były ciekawe. 

I pewnie gdyby nie jeden przypadek...jedno słowo...ciągle by takie były.

To był wietrzny wieczór. Ludmiła siedziała po turecku na łóżku i rozczesywała swoje splątane blond kosmyki. 
Dziewczyna spojrzała za okno i westchnęła ciężko. Zbierało się na deszcz. Drzewa w jej ogrodzie przechylały się pod wpływem mocnych uderzeń powietrza. 
Prąd wysiadł. 
Była sama w wielkiej willi. Położyła się na miękkim dywanie. Poczuła, że kot ociera się o nią. Delikatnie gładziła go po karku.
Była senna, ale za razem nie chciało jej się spać. 
Miała ochotę tańczyć, jednocześnie nie ruszając się z miejsca.
W końcu tak zagłębia się w marzeniach, że usnęła.
Spała snem kamiennym. 
W tym czasie obok jej domu przechodził Federico. 
Walczył z żywiołami. 
Woda i powietrze.
Skądś przywiało i piach. Więc była też ziemia.
Brakowało tylko ognia.

Nie mów hop, do puki nie przeskoczysz.

Zobaczył, że przez uchylone okno, z posesji Ferro wydostają się kłęby dymu. 
Podbiegł szybko do okna. 
Cała kuchnia płonęła.
Wiedział, że Ludmiła jest w domu.
Zdarzyło się szczęście w nieszczęściu, gdyż drzwi wejściowe były otwarte. 
Intuicja kazała mu biec na górę. 
Przeskakiwał po kilka schodków. 
Na końcu korytarza dostrzegł otwarte drzwi. 
Nie myślał. Działał. 
Wpadł do pokoju. 
Na podłodze leżała Ludmiła. Obok niej kot.
Padł na kolana i próbował ją cucić. Na nic jednak poszły wszelkie starania.
Wyczuwał, że płomienie powoli zbliżają się do nich. 
Wziął dziewczynę (i kota) na ręce i zbiegł na dół. Wybiegł na podwórko.
Kot pobiegł gdzieś w krzaki.
Fede ułożył Ludmiłę na mokrym trawniku. 
Nie wiedział co robić. 
Jego telefon był rozładowany, jej pewnie został w domu, a nie bądźmy śmieszni, dobrze wiedział, że nikt go nie usłyszy.
Totalna porażka.

Patrzyła na nią pusto. Zdała mu się taka bezbronna i piękna. 
Nagle zobaczył, że jej powieki delikatnie zaczęły się poruszać. 
Uklęknął obok dziewczyny.
Chwycił jej dłoń. 
Delikatnie nachylił się.
Przytknął swoje usta do jej. Odwzajemniła pocałunek. Oplotła jego szyję swoimi ramionami, on oparł dłonie na talii Ludmiły. Językiem delikatnie rozchylił wargi dziewczyny. Pozwoliła mu na to. Mało. Odpowiedziała tym samym. 
Trwali złączeni przez długi czas. 
Całowali się gorąco i namiętnie. 

Kiedy oderwali się od siebie ona spojrzała na niego oczami pełnymi miłości. 
Położył się obok blondynki i patrzył na nią. Zaczął bawić się jej niesfornymi kosmykami. 
Deszcz powoli przestał podać, słońce wychodziło zza chmur. 
Byli cali przemoczeni i nie mieli do czego wracać. 
On może i miał ale nie chciał rozstawać się z dziewczyną. 
Nie mówili nic. Nie potrzebowali słów. 

W końcu go zdobyłam. 

Szli wolno, chodnikiem, do domu Naty. 
Lud zadzwoniła do drzwi. Otworzyła jej przyjaciółka. Zaprosiła ich do środka, dała ubrania, ciepłe jedzenie.
 Żadne z nich nie chciało rozmawiać, a Natalia jakby to wiedziała, wcale nie pytała. 

Ludmiła nie miała teraz już nic. 
Spłonęło wszystko.
Ale była szczęśliwa. 
Ogień rozpalił miłość w naszych sercach. 

I pomyśleć, że gdyby nie pozostawiła ziemniaków na włączonym gazie ciągle byłaby nikła w oczach Federico. 

Została jej jeszcze miłość. 
Teraz już wiem, że warto kochać. 
Kocham kochać. 

~
Dziwne to.
Nie wiem co myśleć.
A Wam jak się podobało?
Obiecuję, że następna praca będzie o Diecesce!
Bajołki ♥ Koffam ♥

2 komentarze: