Tytuł: Fire
Para: Fedemila
Gatunek: nowela ?
Ograniczenia wiekowe: K
Czy
warto kochać?
Kiedyś
myślałam, że nie.
Teraz
jednak jest ze mną inaczej...
Ludmiła,
nastoletnia uczennica z prestiżowej szkoły w Buenos Aires - Studia
On Beat.
Na
początku potrafiłam przejść obok niego bez cienia emocji.
Do
puki nie zobaczyłam go w ramionach innej.
Starała
się być obojętna na wszelkie piękno i brzydotę.
Widziała
tylko siebie w całym wszechświecie.
Nie
mogłam śpiewać.
Nie
mogłam tańczyć.
Ale
pewnego dnia zjawił się chłopak.
Federico.
Włoch z wymiany.
Był...jest
idealny.
Przystojny
i utalentowany.
W
jednej chwili jej życie zrobiło obrót o sto osiemdziesiąt
stopni.
Już
nie pragnęła sięgnąć ideałów.
Podziwiałam
go.
Oczywiście
nikt o tym nie wiedział.
Nie
była przyjacielskim typem człowieka.
Trzymała
dystans.
Uczniowie
mieli ją za zarozumiałą divę.
Może
faktycznie nią była.
Do
czasu...
Potrafiłam
zatopić się w jego oczach.
Umiałam
stracić przytomność, jednocześnie będąc w pełni świadoma
otaczającej mnie rzeczywistości.
Uświadomiła
sobie wtedy, że to nie w okół niej kręci się świat.
Potrzebowałam
zrozumienia.
Chciała
być kochana.
Ale
jak można sprawić by w jeden dzień ludzie zmienili o Tobie zdanie?
Moje
serce cały czas rwało się do niego.
A
on nie dostrzegał mnie.
Dla
niego niczym nie wyróżniała się z tłumu.
Może
inni, może Broadway, Leon, Thomas, Maxi... może Braco, Napo,
Diego... może.
Może
dla nich była niesamowitą gwiazdą, rozświetlającą mrok panujący
w kosmosie.
Ale
dla niego była nikim.
Może
dla innych, może dla Violi, Cami, Fran... może dla Naty, Leny,
Lary... może dla Any, Libi i reszty...
Może
dla nich była niezwykłym dźwiękiem, wypełniającym próżnię.
Ale
dla niego zupełnie się nie liczyła.
Czułam,
że opadam.
Byłam
chora na bezradność.
Postrzegał
ją jako rozpieszczoną dziewczynkę, która zawsze dostaje czego
chce i nie liczy się z innymi. Miał wrażenie, że jest obojętna
na cierpienie i wołanie na pomoc.
Nie
próbował nawet bliżej jej poznać.
Czuł,
że nic ciekawego z tyj znajomości nie wyjdzie.
Czy
tak na prawdę się mylił?
Starałam
się zabić rosnące w mnie uczucie.
Lecz
cy da się stłumić najpiękniejsze dźwięki?
Dźwięki
leśnych dzwoneczków...szumu płynącej wody...szelestu liści
drzew...śpiewy ptaków...
Tak
samo nie da się przestać kochać.
Ona
kochała.
Ale
on nie.
Z
natury była osobą zawziętą i przebiegłą.
Nie
dawała za wygraną.
Chciała
go mieć.
Łatwo
nie odpuszcza.
Liczyłam,
że go zdobędę.
Ale
on nie jest jak wszyscy.
On
nie poleciał na śliczną buźkę i słodkie minki.
Musiała
się wysilić.
W
układaniu planów była mistrzynią.
Nie
tym razem.
Już
miałam się poddać.
A
gdym powiedziała mu co czuję?
Powiedziała.
Nie
uwierzył jej.
Zakpił.
Wyśmiał.
Początki
ich znajomości nie były ciekawe.
I
pewnie gdyby nie jeden przypadek...jedno słowo...ciągle by takie
były.
To
był wietrzny wieczór. Ludmiła siedziała po turecku na łóżku i
rozczesywała swoje splątane blond kosmyki.
Dziewczyna
spojrzała za okno i westchnęła ciężko. Zbierało się na deszcz.
Drzewa w jej ogrodzie przechylały się pod wpływem mocnych uderzeń
powietrza.
Prąd
wysiadł.
Była
sama w wielkiej willi. Położyła się na miękkim dywanie. Poczuła,
że kot ociera się o nią. Delikatnie gładziła go po karku.
Była
senna, ale za razem nie chciało jej się spać.
Miała
ochotę tańczyć, jednocześnie nie ruszając się z miejsca.
W
końcu tak zagłębia się w marzeniach, że usnęła.
Spała
snem kamiennym.
W tym
czasie obok jej domu przechodził Federico.
Walczył
z żywiołami.
Woda
i powietrze.
Skądś
przywiało i piach. Więc była też ziemia.
Brakowało
tylko ognia.
Nie
mów hop, do puki nie przeskoczysz.
Zobaczył,
że przez uchylone okno, z posesji Ferro wydostają się kłęby
dymu.
Podbiegł
szybko do okna.
Cała
kuchnia płonęła.
Wiedział,
że Ludmiła jest w domu.
Zdarzyło
się szczęście w nieszczęściu, gdyż drzwi wejściowe były
otwarte.
Intuicja
kazała mu biec na górę.
Przeskakiwał
po kilka schodków.
Na
końcu korytarza dostrzegł otwarte drzwi.
Nie
myślał. Działał.
Wpadł
do pokoju.
Na
podłodze leżała Ludmiła. Obok niej kot.
Padł
na kolana i próbował ją cucić. Na nic jednak poszły wszelkie
starania.
Wyczuwał,
że płomienie powoli zbliżają się do nich.
Wziął
dziewczynę (i kota) na ręce i zbiegł na dół. Wybiegł na
podwórko.
Kot
pobiegł gdzieś w krzaki.
Fede
ułożył Ludmiłę na mokrym trawniku.
Nie
wiedział co robić.
Jego
telefon był rozładowany, jej pewnie został w domu, a nie bądźmy
śmieszni, dobrze wiedział, że nikt go nie usłyszy.
Totalna
porażka.
Patrzyła
na nią pusto. Zdała mu się taka bezbronna i piękna.
Nagle
zobaczył, że jej powieki delikatnie zaczęły się poruszać.
Uklęknął
obok dziewczyny.
Chwycił
jej dłoń.
Delikatnie
nachylił się.
Przytknął
swoje usta do jej. Odwzajemniła pocałunek. Oplotła jego szyję
swoimi ramionami, on oparł dłonie na talii Ludmiły. Językiem
delikatnie rozchylił wargi dziewczyny. Pozwoliła mu na to. Mało.
Odpowiedziała tym samym.
Trwali
złączeni przez długi czas.
Całowali
się gorąco i namiętnie.
Kiedy
oderwali się od siebie ona spojrzała na niego oczami pełnymi
miłości.
Położył
się obok blondynki i patrzył na nią. Zaczął bawić się jej
niesfornymi kosmykami.
Deszcz
powoli przestał podać, słońce wychodziło zza chmur.
Byli
cali przemoczeni i nie mieli do czego wracać.
On
może i miał ale nie chciał rozstawać się z dziewczyną.
Nie
mówili nic. Nie potrzebowali słów.
W
końcu go zdobyłam.
Szli
wolno, chodnikiem, do domu Naty.
Lud
zadzwoniła do drzwi. Otworzyła jej przyjaciółka. Zaprosiła ich
do środka, dała ubrania, ciepłe jedzenie.
Żadne
z nich nie chciało rozmawiać, a Natalia jakby to wiedziała, wcale
nie pytała.
Ludmiła
nie miała teraz już nic.
Spłonęło
wszystko.
Ale
była szczęśliwa.
Ogień
rozpalił miłość w naszych sercach.
I
pomyśleć, że gdyby nie pozostawiła ziemniaków na włączonym
gazie ciągle byłaby nikła w oczach Federico.
Została
jej jeszcze miłość.
Teraz
już wiem, że warto kochać.
Kocham
kochać.
~
Dziwne to.
Nie wiem co myśleć.
A Wam jak się podobało?
Obiecuję, że następna praca będzie o Diecesce!
Bajołki ♥ Koffam ♥