poniedziałek, 26 stycznia 2015

Dzisiaj, wczoraj, jutro.

Przedstawiam Wam pierwszą, beznadziejną miniaturkę mojego autorstwa na tym blogu. Jestem Ciekawa co o niej sądzicie :)

Tytuł: Wczoraj, dzisiaj, jutro...
Para: Fedemila
Ograniczenia wiekowe: K
Gatunek: bliżej nieokreślony ;-;
Dzisiaj, wczoraj, jutro...
Dziś jest jutrem. Jutro było wczoraj. A wczoraj.. wczoraj jest dzisiaj.
Dzisiaj umieram. Jutro zmartwychwstanę. Wczoraj byłam (nie)szczęśliwa.
Więc może zacznę od wczoraj?
Wczoraj był ostatni dzień wakacji. Z jednej strony była to dobra wiadomość, bo miałam wrócić do mojej szkoły. Lubię ją, tak wiem, dziwne. Tyle, że to nie takie zwykłe liceum. To Studio On Beat. Stąd właśnie pochodzi najwięcej gwiazd muzyki pop. Tu się uczyli.
Przede mną drugi rok nauki – to bardzo pozytywne. W dodatku jestem jedną z lepszych uczennic. W ostatnim roku nawet otrzymałam stypendium.
Były też, niestety, złe strony całej sytuacji. Osiem miesięcy temu zerwałam z moim chłopakiem. To była wielka miłość. Niestety co piękne, kiedyś się kończy. Unikam go od chwili naszego rozstania. Problem tkwi u źródeł. Chodzi o to, że on ciągle bardzo dużo dla mnie znaczy. Nie chcę jednak by o tym wiedział. Wiem, że w moich oczach widać to, że moje serce rwie się ku niemu.
Ponoć już pół roku chodzi z jakąś Veronicą. Dobrze, życzę im szczęścia. Skoro nie mogę z nim być, niech będzie szczęśliwy.
Wyszłam z domu. Słońce świeciło dość mocno. Lekki wiaterek rozwiewał moje wyprostowane blond
włosy.
Do budynku uczelni miałam bardzo blisko. Minęłam dwie przecznice i już byłam na miejscu. Na wejściu zobaczyłam moje przyjaciółki. Przytuliłam mocno Natalię i Camilę. Widziałyśmy się zaledwie dzień wcześniej, ale ja już zdążyłam się stęsknić.
Gdy oderwałam się od dziewczyn, moją uwagę przykuła grupka osób stojących na korytarzu. Nie było ich wiele, ale szeptali o czymś, więc zainteresowałam się tym. Podeszłam bliżej i szturchnęłam w ramię nieznanego mi chłopaka.
- Hej, o czym rozmawiacie.
On spojrzał na mnie dość dziwnie. Poczułam się trochę niezręcznie. Może nie powinnam pytać...
- To ty, Ferro, nic nie wiesz? - zdziwiła się jakaś laska w obcisłej kiecce. - Federico ponoć oświadczył się Veronice.
Odwróciłam wzrok, by nikt nie zauważył moich łez, które już zbierały się pod powiekami. Do tej pory myślałam, że dam radę zaakceptować jego nieobecność. Myliłam się, tak cholernie bardzo się myliłam. Czułam, dosłownie, jak moje serce kraja się. Wrzeszczałam od środka.
Przedtem kryłam w sobie ból, ale już dłużej nie mogłam.
Cami położyła dłoń na moim ramieniu.
- Wy wiedziałyście? - zapytałam cicho.
- Chciałyśmy ci powiedzieć w odpowiednim momencie – odezwała się Nata.
Nie mogłam już tego słuchać. Oni wszyscy mnie okłamują. Oni wszyscy mnie nienawidzą. Chcą mnie zniszczyć. Wyrwałam się i pobiegłam w stronę toalety. Zatrzasnęłam się w jednej z kabin. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu dałam upust emocją. Pozwoliłam łzą płynąć po policzkach. Pozwoliłam rozmazywać makijaż. Pozwoliłam moczyć ubrania.
Wolno osunęłam się po ścianie. Wyrzuciłam wszystko z torebki w poszukiwaniu ostrego przedmiotu. Jakiegokolwiek! Tak się jakoś złożyło, że znalazłam jakąś maszynkę. Nie wiem skąd się wzięła, ale dobrze, że była. Rozwaliłam ją o kafelki. Wzięłam czystą żyletkę do drżącej dłoni.
Do drzwi zaczęły dobijać się moje przyjaciółki. Prosiły żebym otworzyła, ale ja nie miałam zamiaru tego robić.
Brzytwą wyryłam w swojej dłoni napis. „FEDE, WRÓC” miałam zamiar dopisać kreseczkę, żeby powstało „Ć”, ale nie dałam rady. Zrobiło mi się słabo. Świat się rozmył. Rany piekły niemiłosiernie. Kręciło mi się w głowie. Wypuściłam z ręki to, co w niej trzymałam. Potem była już tylko ciemność...

Dzisiaj budzę się w szpitalu. Wszędzie pachnie tymi ohydnymi lekami, którymi pewnie mnie faszerują. Boli mnie głowa. Lewa ręka pulsuje. Syczę z bólu. Wiem, że moje wczoraj nie jest dniem poprzednim. Byłam nieprzytomna przez długi czas, jestem tego pewna. Prawą, wolną od wszelkich kabelków i kroplówek przecieram oczy. Po chwili słyszę jak skrzypiące drzwi otwierają się. Do pomieszczenia wchodzi młody Włoch. Na jego widok moje serce bije szybciej. Siada obok łóżka. Patrzę na niego po raz pierwszy od niepamiętnych czasów. Nie wiem co wyraża moja twarz. Nie wiem też co czuję. Jednego jestem pewna, w wyobraźni pojawiają się wszystkie wspaniałe momenty, które razem przeżyliśmy.
Nikt nie waży się odezwać. Oboje jesteśmy cicho, wpatrując się w siebie.
- To nie było mądre, Ludmiła – mówi szeptem.
- Nie będziesz mi wypominać! - warczę. - Nie twoja strawa co robię ze swoim życiem – czuję małe kropelki napływające do oczu. - Już nie twoja.
- Chyba jednak moja – łapie mnie za nadgarstek, ale po chwili go puszcza. Znów otacza nas milczenie. - Nie rozumiem tylko, czemu.
- Nie wiesz, no jasne – uśmiecham się z goryczą. - Bo wiesz Federico, może ja nigdy nie przestałam o tobie myśleć? Może ja cały czas cię kocham? Może nie mogę znieść widoku innej dziewczyny w twoich objęciach? Może... ale to mało istotne, bo przecież to co było, to było i już tego nie ma. My jesteśmy przeszłością i co z tego, że wykańczam się psychicznie? To nieistotne... Życie nie bajka. Zdaję sobie sprawę z tych potwierdzonych tez, wiesz? Ja na serio nie...
- Oj już cicho bądź – ucisza mnie. - Pamiętasz czemu zerwaliśmy?
- Tak. Powiedziałeś, że potrzebujesz samotności. A potem znalazłeś sobie nową.
- Nie, Lu – ujmuje moją twarz w swe dłonie. - Zerwałem z tobą dlatego, że myślałem, że nie mogę dać ci tego, na co zasługujesz.
- Oszalałeś?! - krzyczę, unosząc się na łokciach. - Byłeś najlepszym co mi się w życiu przytrafiło.
- Nie byłbym tego taki pewien – spuszcza głowę. - Okłamałem cię. J-ja, kiedy zaczynaliśmy chodzić... nie kochałem cię. Byłem z tobą, bo byłaś najpopularniejszą dziewczyną. A ja potrzebowałem rozgłosu. A kiedy naprawdę cię pokochałem, zdałem sobie, że nie mogę cię ranić. A... a to – wskazuje na moje rany. - Widzisz, to przeze mnie wszystko. Żałuję...
Słucham jego słów. Z każdą chwilą wszystko pląta się ze sobą jeszcze bardziej.
- Kochasz mnie? - pytam wreszcie. Muszę wiedzieć co tak naprawdę dzieje się w głowie Federico.
- Kocham, choć nie powinienem – przyznaje.
- Dlaczego więc nie możemy być szczęśliwi? Nie rozumiem tego – uderzam pięścią o prześcieradło. - Widzisz kim dla mnie jesteś. A jeśli nie, to przeczytaj to w moich oczach. Nie pamiętasz już jak dobrze nam było? Co z tego, że zacząłeś to z bardzo egoistycznych pobudek. Zmieniłeś się, Fede. Proszę, błagam, spróbujmy jeszcze raz. Bez twojej miłości, zginę. Naprawdę...
Nie otrzymuję odpowiedzi. Zamiast tego Feder wpija się w moje wargi.
Czuję się tak nieziemsko, jak nie czułam się już dawno. Jestem wdzięczna „koleżance” żyletce za pomoc. Odzyskuję kogoś kto jest dla mnie najważniejszy. Znów przepełnia mnie radość. Niezwykłe.

Jutro Fede zerwie ze swoją dziewczyną. Powie mi, że wcale się z nią nie zaręczył – ktoś rozpuścił plotkę. Będzie zapewniać mnie jak wiele dla niego znaczę. Będzie szeptać do ucha. Obejrzymy film. Będzie mnie całować i przytulać. Wreszcie będzie jak dawniej. Wybaczę wszystkim wszystko, bo będę zbyt promienna na dąsanie się.
Jutro... Jutro będzie cudowny dzień. Wiem to.
Dzisiaj jest jutrem, jutro jest wczoraj. A wczoraj... wczoraj jest dzisiaj.
Wczoraj odżywam. Jutro umarłam. Dzisiaj byłam nikim.
Życie... ono jest nieprzewidywalne. Lecz to dobrze. To dobrze, że plącze ścieżki, mąci wodę w oceanie. Robi górki i doliny. Gdyby nie życie nie byłoby miłości... i innych.

Dzisiaj jest jutrem, jutro jest wczoraj. A wczoraj... wczoraj jest dzisiaj.
Dzisiaj jest teraz, więc wykorzystaj je.
Jutro nadejdzie, więc nie zmarnuj go.

A wczoraj... wczoraj już minęło, więc puść je w niepamięć.

_____________________
Besos mi amigas <3 

4 komentarze:

  1. #Cudowny, #fantastyczny, #Ideał

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu *-* Jak pięknie. Czekam na więcej takich OS <3
    Kinga ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham *-*
    Wspaniały

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachwyt (...)
    Fedemiła <333
    Samozachwyt jeszcze raz *o*
    Pozdrawiam c:

    Tan

    OdpowiedzUsuń